Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Subject: Kibice

2009-06-09 14:13:51
2009-06-09 16:31:27
Relacja kibiców GKS Bełchatów z turnieju zorganizowanego przez Crvenę Zvezdę Belgrad:




Zaproszenie na turniej do Kosowa od Crvenej Zvezdy otrzymaliśmy już na początku marca, i wtedy też zapadła decyzja-JEDZIEMY!
Wśród nas wielka ciekawość i chęć przeżycia przygody, jednak niektórzy chętni musieli wyjazd odpuścić, ale na ich miejsce bez trudu znaleźli się inni fanatycy GKS-u. I tak też na kilka dni przed wyjazdem skład był już kompletny.

Poniedziałek 1.06.09
Nam do Belgradu najlepiej pasowało jechać przez... Bańską Bystrzycę, czyli miasto naszych zgodowiczów, szybkie rozmowy między sobą i decydujemy sobie pojechać w poniedziałek, dzień wcześniej niż było planowane.
Z Bełchatowa wyruszamy w siedem osób około godziny 14:00, dwie kolejne osoby, które nie mogły jechać tak wcześnie ,dzień później dojechały do Bańskiej pociągiem.
Droga choć wesoła to długa, ale jak to bywa na takich wyjazdach, częste i długie postoje zrobiły swoje, na jednym z takich postojów, tam, gdzie dawniej była granica jednego z Nas, który wszedł na górę do pasących się tam owiec, przegania baca ze sprzętem i psem .
Zatem 370 kilometrów, jakie dzieli Bełchatów od Bańskiej Bystrzycy, pokonaliśmy w... 8 godzin...
W Bańskiej na starówce czekali już na nas nasi kamaraci z Dukli, z nimi poszliśmy coś zjeść, napić się piwka, a później odpocząć przed dalszą długą podróżą.

Wtorek 2.06.09
Z samego rana we wtorek pobudka, szybkie ogarnięcie się i maszerujemy w kierunku Tesco na zakupy a później do centrum na śniadanie i piwko.
Pojedzone, popite, trzeba pozwiedzać, maszerujemy trochę po starówce, później odwiedzamy centrum handlowe, później znowu piwko, jedzenie i tak go godziny 15:00, kiedy to jedziemy z kibicami Dukli do górskiego pensjonatu na obiad.
W międzyczasie odbył się tam mini mecz Dukla-GKS w piłkarzyki, w którym niestety uznać musieliśmy wyższość rywali.
Po wszystkim pamiątkowe zdjęcie z flagą i ruszamy w podróż powrotną do centrum miasta. Kierowcy poszli się zdrzemnąć, a my w kilka osób standardowo na piwko i tak aż do godziny 21:00, kiedy to idziemy w kierunku dworca, aby odebrać dwóch spóźnialskich i już w komplecie ruszyć dalej w kierunku Budapesztu!

Środa 3.06.09
Całonocna podróż przez Słowację i Węgry w kierunku Serbii, gdzie tuż za przejściem granicznym jesteśmy umówieni z resztą polskich ekip.
W ustalonym miejscu jesteśmy najwcześniej, więc czekamy na pozostałych. Pierwsza przyjechała Wisła Kraków, z którą po chwili umawiamy się spotkać na najbliższej stacji, wymieniamy jeszcze walutę i jedziemy. Niedługo po nas dojeżdża jeszcze Jaga i doszła informacja, że pozostali mają trochę spóźnienia, ruszamy więc z Wisłą i Jagiellonią prosto do Belgradu.
W stolicy Serbii jesteśmy z samego rana, zostawiamy auta pod stadionem Zvezdy i idziemy do pobliskiej knajpki na jakieś jedzenie, dużego wyboru nie było, więc zjadło się tamtejsze specyficzne hamburgery, których chyba cała wycieczka miała dość ze dwa dni później.
Następnie zwiedziliśmy leżący w pobliżu stadion Partizana Belgrad, na który ciężko było wejść, ale jakoś się udało i wylądowaliśmy na murawie, tam pamiątkowe zdjęcia, i wychodzimy.
Jako, że pogoda dopisywała trzeba było odpocząć przy piwku, siedzimy sobie, pijemy browarki, i czekamy na jakieś informacje co i jak dalej.
Po chwili pojawia się jeden z organizatorów i kieruje nas autami na miejsce zbiórki wszystkich ekip, tam znów jesteśmy pierwsi.
Czas mijał, słońce grzało, a my czekaliśmy, aż w końcu przyjeżdżają pozostali: Petrochemia Płock, Górnik Łęczna oraz ekipy zagraniczne takie jak Olympiakos Pireus, Zenit Sankt Petersburg, Spartak Moskwa, Sigma Ołomuniec, Dinamo Moskwa, Twente Enschede i wiele innych.
Wszystko to trwało długo, około 3 godzin, aż w końcu ruszamy autokarem ze swoimi bagażami w stronę Kosowa, gdzie miał odbyć się turniej.
W autokarze czas jazdy umilała nam płyta z hitami prosto z Białegostoku, bez niej ten wyjazd nie byłby już taki sam .
Za szybą już w Kosowie dało się zauważyć piękne ale i specyficzne krajobrazy, spora część stojących tam domów to pustostany, bądź budowle bez okien, w większości miast albańskie flagi i spore meczety...
Całe popołudnie i wieczór w autokarze, z rzadkimi postojami, aż wreszcie jesteśmy na miejscu, każdy zadowolony z dotarcia do celu, ale jak się okazuje to jeszcze nie koniec.
Na miejscu zostaje kilka zagranicznych ekip i my, reszta hotele zaklepane ma w innym "mieście". Początkowo jest dziwnie, ciemno, zimno, czasem albańskie wariaty przejadą, większość ekip odjechała, zostało kilkanaście osób... Po chwili jednak ulga, pakujemy się w małego busa razem z Sigmą Ołomuniec i Twente Enschede, ścisk ogromny, ale po kilkunastu minutach jazdy jesteśmy pod hotelem w Gracanicy.
Ufff... wreszcie prysznic, i odpoczynek, to nam było potrzebne.

Czwartek 4.06.09
Sen długo nie trwał, zaledwie 4-5 godzin, około 8 rano budzą nas i mówią, że idziemy do Cerkwi. Zatem szybko co się dało, to się ogarnęło, myśląc że już wszyscy są na miejscu, w pośpiechu wychodzimy z hotelu.
Jak się okazało, nie pierwszy i nie ostatni raz ten pośpiech nas zmylił, reszta ekip przyjechała jakoś dopiero 2 godziny później, więc czekaliśmy.
W kocu rozpoczęły się piłkarskie rozgrywki na... szczeblu europejskim . Na siatce za jedną z bramek wisi sporo flag, również wszystkie ekipy z Polski zabrały swoje wizytówki, my rozwieszamy flagę "Torfiorze".
Przed naszym meczem grała Petrochemia Płock, która niestety odpadła, wynik wysoki, bowiem 0:7.
Czas na nas, naszym rywalem są fani FK Borac Banja Luka (serbska ekipa z Bośni), ciężki mecz, chyba nikt z Nas regularnie w piłkę nie grywa, no ale ... wygraliśmy 1:0 .
Po spotkaniu mamy dwie godziny przerwy, w tym czasie regenerujemy siły przy jedzeniu i rzecz jasna browarkach. Czas wracać i grać kolejny mecz, tym razem z kibicami OFK Belgrad, którzy wcześniej pokonali Petrochemię 7:0...
I tutaj miało być dobrze, ale nie było nam dane zregenerować sił w odnowie biologicznej, no i niestety przegraliśmy, nie tak wysoko jak Petra, ale jednak 0:3.
I tym akcentem turniej ten oficjalnie się dla nas zakończył, mimo, że to tylko dwa mecze chyba każdy z nas był mega zmęczony, piłkarzami to my niestety nie jesteśmy .
Oczywiście ponowny spacerek do hotelu, kąpiel, przebranie się i powrót, tam już wszyscy czekają na ostatnie rozstrzygnięcia.
W finale Crvena Zvezda pokonała OFK Belgrad, z którym to my przegraliśmy, warto odnotować iż z Polski najlepiej pokazali się kibice Górnika Łęczna, którzy uznali wyższość rywali dopiero w trzecim spotkaniu.
Wieczorem wszystkie ekipy spotykają się w centrum miasteczka i idą na wspólną kolację do Cerkwi, po czym jest czas wolny.
My delektujemy się tym co mamy w pokojach, po czym kilka osób odwiedza kasyno, przegrywa trochę mamony, i czas na spanie.

Piątek 5.06.09
Pobudka z samego rana, ale tego też już się spodziewaliśmy i tym razem po wcześniejszych doświadczeniach zrobiliśmy to po swojemu, mieliśmy być o 8:30 w centrum, ale jemy spokojnie śniadanie w hotelowej restauracji, no i czas nam zleciał do 10:00. No cóż, 1,5 godziny spóźnienia? Tak jak myśleliśmy, to jeszcze my czekaliśmy chwilę na innych, czyli wszystko w porządku.
Na ten dzień zaplanowane było zwiedzanie Kosowa. Zwiedzanie było, ale przede wszystkim przez szybę autokaru, w którym jak zawsze posłuchać można było kilku białostockich hitów disco-polo .
Pierwszy dłuższy postój na śniadanie w serbskiej stołówce, później długa droga, i zatrzymujemy się w głównej świątyni kościoła prawosławnego w Kosowie, tam jeden z kapłanów opowiada trochę o miejscowej sytuacji na linii Serbowie-Albańczycy, następnie cała grupa prowadzona jest na małe przekąski i coś do picia.
Do picia były oczywiście napoje, oraz... rakija, która posmakowała co niektórym i ciężko było stamtąd wyjść, dopiero bo dłuższym czasie udało się resztę wyciągnąć w dalszą podróż.
Kolejnym przystankiem było miasto Mitrovice, tam jesteśmy około godziny 21:30 i każdy dostaje 2 godziny czasu wolnego, słyszana z daleka muzyka oczywiście zwabiła Polaków, i tak też na kosowskiej studniówce bawić chciało się około 30 nieproszonych gości z Bełchatowa, Białegostoku, Warszawy, czy też Krakowa.
No niestety, udać się nie udało, i cała grupa się rozdzieliła, Jaga pojechała taksówkami na disco, my na dwie grupy, jedni coś jedzą i czekają w centrum, inni bawią z ekipą Zvezdy i dziewczynami w jakimś barze.
Zbiórka zaplanowana była na 23:30, większość jest, tylko Jagiellonia gdzieś się zagalopowała na to disco, ale po 30 minutach spóźnienia pojawiają się i oni, jeszcze przez chwilę w centrum miasta skandujemy to, co sądzimy na temat przynależności Kosowie, przy czym odpalamy 1 racę i czas jechać dalej.

Sobota 6.06.09
Całonocna podróż minęła spokojnie, ale nie można tu nie wspomnieć o drajwerze naszego autokaru, część ludzi nie mogła zasnąć patrząc na jego jazdę, część się bała, a inni znowu byli już spokojniejsi po jego dziennych wyczynach, ale najważniejsze, że jakoś się dojechało.
W Belgradzie pod stadionem Zvezdy jesteśmy wcześnie około 5-6 rano, reanimujemy akumulator jednego z naszych aut i po jakimś czasie jedziemy się ogarnąć do jednego z hoteli.
Z nami Jagiellonia i Wisła Kraków, które tak jak my postanowiły zostać na wieczornym meczu Serbia-Austria. Jest kilka godzin czasu wolnego, my z Wisłą Kraków idziemy na jakiś zamek gdzie oglądać można sprzęt używany podczas wojny, były czołgi, rakiety, bomby i inne ciekawe akcesoria.
Po wejściu na samą górę delektujemy się piwkiem i widokiem na cały Belgrad, no ale czas wracać.
Spotykamy się wszyscy pod hotelem i autami jedziemy w kierunku stadionu, tam udajemy się na hale aby zrobić stosowny transparent odnoszący się do polityki zagranicznej D. Tuska, w sumie prawie wszystko namalowała Jagiellonia, wyszło bardzo fajnie.
Czas do meczu jeszcze był, więc odwiedzamy pobliski bar w celu skonsumowania złocistego napoju, później trzeba było jeszcze pomyśleć, jak ten transparent wnieść, na szczęście Serbowie nam podpowiedzieli, że trzeba go podzielić na kilka części i owinąć nim najszczuplejsze osoby, no i tak też się stało.
Wreszcie jesteśmy na stadionie, transparent wniesiony w całości, więc czas go rozwiesić, na płocie lądują też flagi, nasza, Jagiellonii i Wisły Kraków, naszą jednak po jakimś czasie zdejmujemy i postanawiamy trzymać ją na sektorze.
Na meczu bardzo dużo ludzi, blisko 50 tysięcy, atmosfera bardzo fajna, przed meczem wymiana rac między Serbami, a Austriakami, których do Belgradu przyjechało około 200-300?
Mecz minął, Serbia wygrała 1:0, i czas opuścić stadion, spotykamy się w grupie pod okolicznym barem i żegnamy z odjeżdżającymi kibicami Jagiellonii i Wisły Kraków, my postanowiliśmy zostać jeszcze jedną noc .
Autami jedziemy w kierunku nowego hotelu, tam mega szybkie ogarnięcie się i idziemy do baru, gdzie siedzi ekipa Zvezdy, piwka, rozmowy, ale zmęczenie dało o sobie znać i większość decyduje się iść spać.
Większość ale nie wszyscy, trzy osoby postanowiły jednak jeszcze poszukać imprezy, więc wsiedliśmy w taksówkę i jazda na disco, drajwer wysadził nas przy jakiejś ulicy mówiąc, że tu za rogiem jest dyskoteka.
Zadowoleni wysiadamy i idziemy w danym kierunku, no ale nic nie gra, maniurek nie widać, coś jest nie tak, pytamy ludzi, kręcimy się po okolicy, i wreszcie wsiadamy w kolejną taksówkę znowu z tą samą prośbą, aby zajechać na disco.
Tym razem taksówkarz w kulki nie poleciał, zawiózł nas nad rzekę nad ekstra dyskotekę, płacimy za wjazd, no i jesteśmy, mija 15 sekund w środku, a tu fruuu dziewczyny zaczęły się między sobą lać, dziwnie było oglądać jak jedna bije drugą butelką po piwie, no, ale co kraj to obyczaj.
Bawimy trochę na tej imprezie, muzyka jakaś taka nie do zrozumienia przez nas prócz piosenki o kokainie .
Zmęczeni jakoś przed 4 lądujemy w hotelu i do spania, bowiem z samego rana czas na powrót.

Niedziela 7.06.09
Pobudka po 4 godzinach snu, i czas się szykować w drogę powrotną, ustalamy jeszcze między sobą, że zajedziemy nad Balaton na Węgrzech, nikt nie miał nic przeciwko, więc jakoś o 9 ruszyliśmy.
Hmm GPS kiepsko się sprawdzał i tak krążyliśmy, był kłopot wpierw aby wyjechać z Belgradu, a później błądziliśmy po jakiś węgierskich wioskach, aż w końcu wjechaliśmy do centrum Budapesztu i tam straciliśmy dużoooo czasu stojąc w korkach.
Nad Balatonem jesteśmy około 15-16, pogoda niezbyt sprzyja kąpieli, zatem jemy sobie obiadek i robimy zdjęcia, trzech z nas jednak nie chce zmarnować takiej okazji będąc tam i wchodzi do cieplutkiej wody.
Dno Balatonu to błotko, czułem jakbym stopami ruszał się w budyniu, szukaliśmy też normalnej plaży, no ale nie udało się.
Jedziemy dalej, jedni śpią, inni prowadzą poważne rozmowy, i dojeżdżamy do Bańskiej Bystrzycy, tam wydajemy ostatnie pieniądze i z niecierpliwością każdy oczekuje już własnego łóżeczka.
Jechaliśmy całą noc, w Bełchatowie byliśmy w poniedziałek jakoś tuż przed 5 rano.

Podsumowując wyjazd mega ciekawy, co prawda męczący ale chyba nikt nie zaprzeczy, że warto było, wielkie podziękowania dla Zoxa za wszelką pomoc, dla całej Crvenej Zvezdy za zaproszenie, oraz innych ekip za ład i porządek w autokarze.
Pozdrowienia dla aptekarzy z Jagiellonii, i fan clubowiczów z Krakowa ) .
2009-06-09 16:37:02


graf Zaglebia Sosnowiec - przekutwamiazga!!!!
2009-06-10 22:59:12
2009-06-10 23:31:24
z czym dobrze?
2009-06-10 23:38:08
Właśnie się zastanawiam o co mu chodziło :P

Dobrze by było, gdyby sąd kazał Walterowi i Schetynie wypłacić odszkodowanie poszkodowanym w akcji "Widelec"...
2009-06-11 13:17:02
ten graf u mnie w miescie jest :P niedawno zrobiony :P w miejsce innego grafu Zagłębia ktory zostal zalany farba :P
2009-06-12 18:32:05
Rozmywa się tekst przez ten graf :P Jakby co to tutaj jest ten tekst, który wkleiłem poniżej: kilk

Kto będzie kibicował czerwonej piłce?

Producent napoju energetycznego zniszczył już dwa kluby, w Austrii i USA. Teraz chce przejąć i zmienić klub w Niemczech. Tam nie idzie już tak łatwo, bo nie można nazwać klubu Red Bull. Więc nazwą go Red Ball... Za 10 lat nowy twór ma grać w Bundeslidze.

Jak Red Bull kupił radość po strzelonej bramce >>>

Gdyby stworzyć ranking marek znienawidzonych przez kibiców piłkarskich, austriacki napój energetyczny byłby pewnie na pierwszym miejscu. Wszystko za sprawą przejęcia klubów piłkarskich w Salzburgu i Nowym Jorku. Oba odcięto od ich historii, herbu i nazwy, zmieniając je na „Red Bulls”. W Niemczech przepisy chronią kluby przed takim działaniem, ale producent znalazł sposób na ich ominięcie.

Na celowniku wielkiego inwestora jest Lipsk. Cel – przejąć klub, zapełnić wielki Zentralstadion i w ciągu dziesięciu lat grać w Bundeslidze. W tej chwili SSV Markranstädt gra w piątej lidze. Ale co dwa lata ma awansować wyżej, aż dojdzie do Bundesligi, śladem Hoffenheim.

Nie będzie się już nazywać Markranstädt. Po raz trzeci producent zamierza kompletnie zmienić tożsamość przejmowanego klubu. Jednak niemieckie prawo nie pozwala na umieszczanie w nazwach klubów marek, więc zamiast standardowego Red Bulls będzie Rosen Ball (z angielska - Red Ball, czerwona piłka). Skrót RB ma się kojarzyć, najpewniej podobnie będzie z nowym herbem.

Prezydent niemieckiej federacji piłkarskiej ostrzegł Red Bulla, żeby nie próbował wchodzić do klubu jako intruz, bo kibice nie przyjdą. A ich przyciągnięcie to priorytet. W Lipsku stoi arena niedawnych Mistrzostw Świata, Zentralstadion. Stoi... pusty. Do tej pory nie było w regionie drużyny, która umiałaby go zapełnić. Teraz są już umowy i niedługo na obiekt wprowadzi się Rosen Ball.

Wcześniej Red Bull przejął utytułowaną Austrię Salzburg. Klubowi zmieniono barwy, herb i oficjalnie odcięto go od dawnej historii. Za to od nowego klubu i napoju energetycznego odcięli się kibice Austrii. Założyli własny klub, który w najniższej, amatorskiej lidze gromadził po kilka tysięcy widzów, przebijając nawet zespoły z austriackiej ekstraklasy. Jednak Red Bulls Salzburg przyciągnął nowych kibiców z regionu. Takich, którym nie przeszkadza, że siedzą na krzesełkach w barwach napoju energetycznego na stadionie nazwanym Red Bull Arena. Takich, którym nie przeszkadza, że kibicują temu napojowi. A dzięki sukcesom nowy twór ma bardzo wysoką frekwencję. Tak samo koncern postąpił w USA z drużyną Metro Stars.

PortalKibica.pl

http://portalkibica.pl/aktualnosci/kto-bedzie-kibicowal-czerwonej-pilce.html
(edited)
2009-06-15 20:25:20


100% prawdy
(edited)
2009-06-22 23:33:16
2009-06-23 10:29:14
dobra akcja ! heh <brawo> xD
2009-06-23 11:03:08
mnie ciekawi to co stało się z trójką kibiców Falubazu ;-)
2009-06-23 17:43:23
Nic, wrócili do swoich.
2009-06-23 17:49:49
:-)
2009-06-29 01:15:22
W dniu dzisiejszym Stowarzyszenie Kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego wystosowało list otwarty do Władz Polskiego Związku Piłki Nożnej - "Deklaracja Pomocy".

Cierpliwość kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego właśnie się skończyła!


Treść listu otwartego zamieszczamy poniżej...

Łódź, 2009-06-28


DO WŁADZ POLSKIEGO ZWIĄZKU PIŁKI NOŻNEJ


"Deklaracja Pomocy"


Od miesiąca bacznie obserwujemy „aktywność” PZPN w procesie przyznawania ŁKS licencji na grę w Ekstraklasie w sezonie 2009/2010.


Skrupulatnie rejestrujemy wszystkie wasze kłamstwa, nieszczere deklaracje, przykłady jawnego gwałcenia prawa. Odnotowujemy płynące od was sygnały, jakoby „jesteście poukładani z Sądem”. Dawno przestaliśmy wam wierzyć, a opinie nt niezawisłego Sądu kwalifikują się do Prokuratury.

Czwartkowe (25 czerwca) oświadczenie wiceprezesa Olkowicza, jakoby Grzegorz Lato nie wiedział o posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki – dowodzi, że „leżycie” organizacyjnie.

Zlekceważenie naszego piątkowego (26 czerwca) listu otwartego z wezwaniem do opamiętania, że jesteście nieodpowiedzialni. Wczorajsze (27 czerwca) Nadzwyczajne Zgromadzenie Delegatów udowodniło, że straciliście prawo do kierowania Związkiem.

Wasza opieszałość i nonszalancja w stosunku do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie i do naszego Klubu zmusza nas do zmiany form aktywności na bardziej bezpośrednie. Wasza zabawa w zarządzanie Związkiem odbija się na dziesiątkach tysięcy kibiców polskiej piłki.


Zawsze – w przeciwieństwie do was – staliśmy i stoimy na gruncie poszanowania prawa. Udowodnimy to raz jeszcze.

Jeśli do poniedziałku (29 czerwca) do godz. 12.00 nie przekażecie warszawskiemu WSA dokumentów dotyczących naszej licencji – pomożemy wam. Ofertę pomocy składamy z pełną szczerością.

Dwie i pół godziny zajmie nam dojazd do waszej siedziby. Przyjedziemy. Odnajdziemy tę dokumentację (a przy okazji wszelką inną zaginioną korespondencję – naszą i sejmową) i przekażemy ją Sądowi.


Oczywiście nie zapomnimy wpaść ponownie i oddać wam potwierdzenia przez Sąd odbioru przesyłki.

Jesteśmy też gotowi odwiedzać was tak często, jak to będzie konieczne, by pomóc wam wypełnianiu swoich statutowych obowiązków.


Polska piłka zawsze mogła liczyć na ŁKS. Tak jest i tym razem. Jesteśmy przekonani, że nasza deklaracja pomocy spotka się z pozytywnym odbiorem ze strony kibiców innych Klubów, którzy również zaczną do was wpadać.

Nawet nie wiecie, jak wielu jest w Polsce kibiców i jak wiele są gotowi zrobić dla polskiej piłki nożnej.


W imieniu Stowarzyszenia Kibiców ŁKS

Andrzej Sztyller

Prezes.
2009-07-01 11:36:20
- riposta kibiców Widzewa ;]