Subpage under development, new version coming soon!
Subject: Religie
3) Dowód na zaburzenie ateistów: poznaliście kiedyś jakiegoś ateistę, który nie chwaliłby się swoimi poglądami?
no to widac katolicy maja takie samo zaburzenie, tyle ze w druga strone. Pozdrawiam i koncze rozmowe ;p
Tylko, że w Polsce, to chrześcijaństwo jest 'normalnością', a ateizm nie.
no to widac katolicy maja takie samo zaburzenie, tyle ze w druga strone. Pozdrawiam i koncze rozmowe ;p
Tylko, że w Polsce, to chrześcijaństwo jest 'normalnością', a ateizm nie.
a dales linka z google o molestowaniu ksiezy:D a co ksiadz to inny czlowiek?? ten sam tlyko moze od niego ludzie wymagaja inacej ale sam tez nie ma za dobrze...
a co reżyser to może wszystko tak? hahahaha
wogóle czemu wstawiasz tu Kwasniewskiego czy Polanskiego wśród takich osobistości jak Einstein Curie da Vinci
(edited)
wogóle czemu wstawiasz tu Kwasniewskiego czy Polanskiego wśród takich osobistości jak Einstein Curie da Vinci
(edited)
Bo prawdopodobnie nawet nie wiedziałeś ilu znanych ludzi to agnostycy a Kwaśniewski i Polański są znani, czy Ci się to podoba czy nie.
Capo - faktycznie, sorry, mój błąd
Capo - faktycznie, sorry, mój błąd
może znani, ale niegodni wystepowac w tamtej 'wyliczance', chyba że dla Ciebie idolami są osoby które sprzedały Nasz kraj czy pedofil
niby dlaczego kazdy z nas ma miec choc troche wiary? :)
pamietasz moze swoje chrzciny badz komunnie?? w;asnie wtedy Twoja wiara byla na poziomie "dziecinnym", ale wraz z wiekem nasza wiara sie rozwija nawet sami o tym nie wiem.
Na 100% przejawy Twej wiary:
Jak chodziles do szkoly to chodziles na religie, a i z nudów nieraz nawet posluchales nauczyciela/ksiedza. Kolejne na pewnoe nie raz mowisz: "O Boże!". A i na 100% masz troche pojecia o religii.
I jak pisal santon to religia przewazajaca w Polsce prawie w 90% jest chcrezscijanstwo wiec kazdy z nas ma korzenie chrzescijanstwa:D
pamietasz moze swoje chrzciny badz komunnie?? w;asnie wtedy Twoja wiara byla na poziomie "dziecinnym", ale wraz z wiekem nasza wiara sie rozwija nawet sami o tym nie wiem.
Na 100% przejawy Twej wiary:
Jak chodziles do szkoly to chodziles na religie, a i z nudów nieraz nawet posluchales nauczyciela/ksiedza. Kolejne na pewnoe nie raz mowisz: "O Boże!". A i na 100% masz troche pojecia o religii.
I jak pisal santon to religia przewazajaca w Polsce prawie w 90% jest chcrezscijanstwo wiec kazdy z nas ma korzenie chrzescijanstwa:D
Masz wiecej niz 10 lat?
@santon
to widac nawet nie rozumiesz tego punktu ktory wkleiles, coz - zdarza sie.
@santon
to widac nawet nie rozumiesz tego punktu ktory wkleiles, coz - zdarza sie.
dziwne.
pamietasz moze swoje chrzciny badz komunnie??
watpie zeby ktokolwiek pamietal swoje chrzciny
wraz z wiekem nasza wiara sie rozwija nawet sami o tym nie wiem.
wraz z wiekiem rozwija sie takze samodzielne myslenie, ktore pozwala nam sie oderwac od schematow w ktore jestesmy owinieci jako dzieci.
Jak chodziles do szkoly to chodziles na religie
bo musialem
a i z nudów nieraz nawet posluchales nauczyciela/ksiedza
nie, wolalem poczytac ksiazke/gazete. Pare razy sie zdarzylo w liceum, ale tylko dlatego ze byly ciekawe tematy - eutanacja, aborcja i takie tam.
Kolejne na pewnoe nie raz mowisz: "O Boże!"
Tyle, ze to nie jest zadne wyznanie wiary, tylko zwrot jezykowy. Poza tym katolik nie ma prawa tak mowic, przykazania sobie przypomnij :)
A i na 100% masz troche pojecia o religii.
Co wcale nie znaczy, ze jestem religijny. 'Aby pokonać wroga, musisz go najpierw poznać". Tylko nie bierz tego doslownie ;-)
I jak pisal santon to religia przewazajaca w Polsce prawie w 90% jest chcrezscijanstwo wiec kazdy z nas ma korzenie chrzescijanstwa:D
To, ze na kogos nalozono ta wiare jak byl nieswiadomy itd. nie znaczy ze musi wierzyc do konca zycia...
pamietasz moze swoje chrzciny badz komunnie??
watpie zeby ktokolwiek pamietal swoje chrzciny
wraz z wiekem nasza wiara sie rozwija nawet sami o tym nie wiem.
wraz z wiekiem rozwija sie takze samodzielne myslenie, ktore pozwala nam sie oderwac od schematow w ktore jestesmy owinieci jako dzieci.
Jak chodziles do szkoly to chodziles na religie
bo musialem
a i z nudów nieraz nawet posluchales nauczyciela/ksiedza
nie, wolalem poczytac ksiazke/gazete. Pare razy sie zdarzylo w liceum, ale tylko dlatego ze byly ciekawe tematy - eutanacja, aborcja i takie tam.
Kolejne na pewnoe nie raz mowisz: "O Boże!"
Tyle, ze to nie jest zadne wyznanie wiary, tylko zwrot jezykowy. Poza tym katolik nie ma prawa tak mowic, przykazania sobie przypomnij :)
A i na 100% masz troche pojecia o religii.
Co wcale nie znaczy, ze jestem religijny. 'Aby pokonać wroga, musisz go najpierw poznać". Tylko nie bierz tego doslownie ;-)
I jak pisal santon to religia przewazajaca w Polsce prawie w 90% jest chcrezscijanstwo wiec kazdy z nas ma korzenie chrzescijanstwa:D
To, ze na kogos nalozono ta wiare jak byl nieswiadomy itd. nie znaczy ze musi wierzyc do konca zycia...
to tak żeby Siekierke wyprowadzić z błędu:
"A knowledge of the existence of something we cannot penetrate, of the manifestations of the profoundest reason and the most radiant beauty - it is this knowledge and this emotion that constitute the truly religious attitude; in this sense, and in this alone, I am a deeply religious man."
(Albert Einstein)
"It was, of course, a lie what you read about my religious convictions, a lie which is being systematically repeated. I do not believe in a personal God and I have never denied this but have expressed it clearly. If something is in me which can be called religious then it is the unbounded admiration for the structure of the world so far as our science can reveal it." (Albert Einstein, 1954)
"I believe in Spinoza's God who reveals himself in the orderly harmony of what exists, not in a God who concerns himself with the fates and actions of human beings." (Albert Einstein)
...
i jeszcze był mój ulubiony:
"I am a deeply religious nonbeliever"
(edited)
"A knowledge of the existence of something we cannot penetrate, of the manifestations of the profoundest reason and the most radiant beauty - it is this knowledge and this emotion that constitute the truly religious attitude; in this sense, and in this alone, I am a deeply religious man."
(Albert Einstein)
"It was, of course, a lie what you read about my religious convictions, a lie which is being systematically repeated. I do not believe in a personal God and I have never denied this but have expressed it clearly. If something is in me which can be called religious then it is the unbounded admiration for the structure of the world so far as our science can reveal it." (Albert Einstein, 1954)
"I believe in Spinoza's God who reveals himself in the orderly harmony of what exists, not in a God who concerns himself with the fates and actions of human beings." (Albert Einstein)
...
i jeszcze był mój ulubiony:
"I am a deeply religious nonbeliever"
(edited)
“I am a deeply religious nonbeliever - This is a somewhat new kind of religion”
Nie wierz jakiejś rzeczy, dlatego, że jest kolportowana
dlatego, że jest przedmiotem tradycyjnej wiary
dlatego, że takie jest zdanie większości
dlatego, że można ją znaleŹć w świętych tekstach
dlatego, że odpowiada ona twoim inklinacjom
dlatego, że jest autorytetem
lub, że jest przyodziana prestiżem twego mistrza
;)
dlatego, że jest przedmiotem tradycyjnej wiary
dlatego, że takie jest zdanie większości
dlatego, że można ją znaleŹć w świętych tekstach
dlatego, że odpowiada ona twoim inklinacjom
dlatego, że jest autorytetem
lub, że jest przyodziana prestiżem twego mistrza
;)
Tutek... Nie tędy droga. Ale doceniam intencje.
Coś jest w tym, że każdy z nas ma w sobie choć trochę wiary, ale ja bym to rozumiał w inny sposób. Mianowicie, każdy, nawet najbardziej zagorzały ateista, może nie wytrwać w swoich poglądach przez całe życie. Może to być jedynie wybryk młodości, bunt przeciwko panującemu porządkowi i władzy wyższej. Jednak, o ile zachowają otwartość umysłu (czyli nie ubzdurają sobie niczego na siłę), mają szansę odnaleźć Boga w jakimś przełomowym momencie swojego życia. Może to być nawet czas tuż przed śmiercią. Możecie sobie np. wyobrazić przypadek motocyklisty, któremu obojętne jest istnienie Boga, który roztrzaskał się na drzewie i wie że zaraz umrze? Co może wtedy myśleć? Możliwe, że uwierzy. Słyszałem nawet osobiście jedną taką historię, że chwila refleksji może być silniejsza od 20 lat rozmyślań. Możliwe nawet, że umrze jako ateista, ale gdy ujrzy po śmierci oblicze Boga, będzie bił przed nim czołem tak długo, aż mu Pan wybaczy i nie skarze na piekło, a tylko na pokutę w czyśccu, by potem mógł zawitać do Nieba. Dlatego nie rwę sobie włosów z głowy, gdy nie uda mi się przemówić ateiście do porządku, bo zawsze jest nadzieja, że wiara sama go odnajdzie. Nie mówię tutaj o objawieniach, chociaż się zdarzają, znamy przypadki Św. Pawła czy Tomasza. Natomiast każdy, kto FAKTYCZNIE CHCE SIĘ PRZEKONAĆ o istnieniu Boga, powinien nie tylko samemu rozważać, ale odwiedzić miejsce kultu chrześcijańskiego. Niech pojedzie do Medjugorie czy Fatimy albo chociaż do Lichenia i wtedy sobie przemyśli wszystkie za i przeciw. Ograniczenie umysłowe i ślepy bunt może natomiast spowodować, że sobie ubzdura że Boga nie ma "bo tak", "bo fizyka", "bo jest tyle zła na świecie", "bo mi nic nie wychodzi a jestem przecież dobrym człowiekiem".
I do Ciebie, Borkos, też nic nie mam, bo właśnie Ciebie też los lub odpowiedni ludzie mogą odmienić. Możesz tego nie chcieć. Zrozumiem. Każdy jednak ma szanse i powinien być otwarty, mieć świadomość że nie wszystko musi do końca być tym czym się wydaje. Dopóki to się nie stanie, wystarczy że będziesz dobrym, pomocnym człowiekiem bez uprzedzeń.
Co do mojej wiary, to ja do około 15 roku życia byłem wierzącym (bo byłem wychowany po katolicku), ale nie żyłem tą wiarą, nie była moim przewodnikiem życiowym. Jednak wraz z przygotowaniami do bierzmowania nie tylko symbolicznie, ale i faktycznie stałem się dojrzałym wierzącym. Odmienili mnie wspaniali księża, msze młodzieżowe (czyli instytucje w których skuteczność wątpiłem) i pewnie jeszcze coś, czego nie dostrzegłem i co ciężko mi wytłumaczyć. W każdym razie, dzisiaj już ja- uwaga- nie jestem wierzącym. Bo ja nie wierzę. Ja WIEM. Nie jestem wierzącym, a wiedzącym o Bogu, że istnieje. A przyznam się szczerze- byłem tylko w Licheniu, nie uczestniczę w pielgrzymkach, nie czytam samemu Pisma Świętego zbyt często. Skąd więc WIEM? Pewnie długo mi jeszcze przyjdzie czekać zanim to zrozumiem...
Coś jest w tym, że każdy z nas ma w sobie choć trochę wiary, ale ja bym to rozumiał w inny sposób. Mianowicie, każdy, nawet najbardziej zagorzały ateista, może nie wytrwać w swoich poglądach przez całe życie. Może to być jedynie wybryk młodości, bunt przeciwko panującemu porządkowi i władzy wyższej. Jednak, o ile zachowają otwartość umysłu (czyli nie ubzdurają sobie niczego na siłę), mają szansę odnaleźć Boga w jakimś przełomowym momencie swojego życia. Może to być nawet czas tuż przed śmiercią. Możecie sobie np. wyobrazić przypadek motocyklisty, któremu obojętne jest istnienie Boga, który roztrzaskał się na drzewie i wie że zaraz umrze? Co może wtedy myśleć? Możliwe, że uwierzy. Słyszałem nawet osobiście jedną taką historię, że chwila refleksji może być silniejsza od 20 lat rozmyślań. Możliwe nawet, że umrze jako ateista, ale gdy ujrzy po śmierci oblicze Boga, będzie bił przed nim czołem tak długo, aż mu Pan wybaczy i nie skarze na piekło, a tylko na pokutę w czyśccu, by potem mógł zawitać do Nieba. Dlatego nie rwę sobie włosów z głowy, gdy nie uda mi się przemówić ateiście do porządku, bo zawsze jest nadzieja, że wiara sama go odnajdzie. Nie mówię tutaj o objawieniach, chociaż się zdarzają, znamy przypadki Św. Pawła czy Tomasza. Natomiast każdy, kto FAKTYCZNIE CHCE SIĘ PRZEKONAĆ o istnieniu Boga, powinien nie tylko samemu rozważać, ale odwiedzić miejsce kultu chrześcijańskiego. Niech pojedzie do Medjugorie czy Fatimy albo chociaż do Lichenia i wtedy sobie przemyśli wszystkie za i przeciw. Ograniczenie umysłowe i ślepy bunt może natomiast spowodować, że sobie ubzdura że Boga nie ma "bo tak", "bo fizyka", "bo jest tyle zła na świecie", "bo mi nic nie wychodzi a jestem przecież dobrym człowiekiem".
I do Ciebie, Borkos, też nic nie mam, bo właśnie Ciebie też los lub odpowiedni ludzie mogą odmienić. Możesz tego nie chcieć. Zrozumiem. Każdy jednak ma szanse i powinien być otwarty, mieć świadomość że nie wszystko musi do końca być tym czym się wydaje. Dopóki to się nie stanie, wystarczy że będziesz dobrym, pomocnym człowiekiem bez uprzedzeń.
Co do mojej wiary, to ja do około 15 roku życia byłem wierzącym (bo byłem wychowany po katolicku), ale nie żyłem tą wiarą, nie była moim przewodnikiem życiowym. Jednak wraz z przygotowaniami do bierzmowania nie tylko symbolicznie, ale i faktycznie stałem się dojrzałym wierzącym. Odmienili mnie wspaniali księża, msze młodzieżowe (czyli instytucje w których skuteczność wątpiłem) i pewnie jeszcze coś, czego nie dostrzegłem i co ciężko mi wytłumaczyć. W każdym razie, dzisiaj już ja- uwaga- nie jestem wierzącym. Bo ja nie wierzę. Ja WIEM. Nie jestem wierzącym, a wiedzącym o Bogu, że istnieje. A przyznam się szczerze- byłem tylko w Licheniu, nie uczestniczę w pielgrzymkach, nie czytam samemu Pisma Świętego zbyt często. Skąd więc WIEM? Pewnie długo mi jeszcze przyjdzie czekać zanim to zrozumiem...
“Science without religion is lame, religion without science is blind.” -Einstein
A jeszcze co do Leonarda da Vinci i Polańskiego, to ten pierwszy był dużo większym zboczeńcem. ;-p
(edited)
A jeszcze co do Leonarda da Vinci i Polańskiego, to ten pierwszy był dużo większym zboczeńcem. ;-p
(edited)