Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Subject: Religie

2010-03-25 11:16:02
jak to mówią niektórzy mądzy socjologowie, dostęp do dużej ilości swobód zniewala czlowieka ;p
Nie-Boska Komedia
2010-03-27 02:48:02
...ciekawy opis... tylko ile w nim prawdy?

a tu niezłe filmiki... warto obejrzeć, polecam:



a to z innej beczki evolution vs.creationism
(edited)
2010-03-27 03:24:00
dobry jest ten gość...

(edited)
2010-04-12 00:54:04
FRAGMENT ARTYKUŁU z racjonalista.pl ... urzekł mnie cały a pogrubiony totalnie mnie rozłożył.


Zostałem wychowany w Polsce w rodzinie, w której z żadnej strony nie było tradycji religijnych (dar natury!). Nie doświadczałem za młodu takich rzeczy jak kary za złe oceny, czy bicie za złe zachowanie — oczywiście dostałem parę razy, ale tylko kiedy naprawdę przesadziłem. Nie byłem nigdy szczuty, że z czegoś idzie mi źle, podczas gdy szło mi świetnie z czegoś innego. Nie byłem porównywany na poziomie „A Wojtusiowi to tak dobrze idzie, a Ty ciągle masz trójki". Chcę o tym napisać z jednego powodu — prawie wszyscy moi znajomi byli wychowywani w domach „katolickich". Z tradycjami. Każde dziecko grzecznie więc jak papuga odmawiało „Ojcze nasz" na ocenę przez całą szkołę podstawową. Wielu z nich miało gdzieś całą religię, ale powtarzali. Dzielili się między sobą na wierzących i niewierzących, ale wszyscy chodzili do kościoła i na moje pytanie po co idą do bierzmowania, mówili: „No, a jak potem do ślubu?"
Pierwsza rzecz to władza. Jesteśmy już do niej przyzwyczajeni — ktoś musi nami rządzić. Odkąd mamy pierwsze przebłyski świadomości, w wieku 10-12 lat, już widzimy, że musimy robić niektóre rzeczy. Muszę pójść do kościoła, muszę zrobić lekcję, których nie lubię. Powinienem czuć się winny, kiedy zrobię coś, co większość uznaje za złe. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Większość moich rówieśników (ok. 90%) po takim praniu mózgu, w wieku 20 lat nie wiedziała co umie, w czym jest dobra. Wiecznie chcieli być kimś innym. Dzisiaj na moje pytanie, jaki jest cel Twojego życia, najczęściej słyszę odpowiedzi: „Nie wiem", „A Ty kim jesteś, filozofem/księdzem?" albo „No no… głębokie pytanie, hehe".

Ci ludzie spełniają doskonale dogmaty władzy. Ich indywidualność została zabita za młodu, pogwałcona w wieku nieświadomym. Każda polska szkoła kładzie nacisk na to, żeby we wszystkim być równym, ze wszystkiego mieć piątki. Tylko wtedy rodzice będą zadowoleni, a pani w szkole nie powie „zdolny, ale leniwy". Po takim starcie (oczywiście z trójami zamiast piątek) wybierają często geografię na maturze, jako przedmiot najłatwiejszy, a studia tylko po to, żeby zostać magistrem.

Oni już wiedzą — ich życie polega na tym, żeby pracować, mieć rodzinę, dzieci i być dobrym obywatelem, który po ślubie nie posmakuje już seksu z nikim innym. Dom, samochód, podatki. 50% rozwodów, przemoc w rodzinie i nieszczęśliwe związki. Płaczące dzieci.

Po takiej dawce władzy świeckiej przychodzi osobno (ale również wmieszana w świecką) władza duchowa. W Polsce, w końcu nie wiedząc po co, taki człowiek idzie do kościoła i robi to samo co w szkole — powtarza jak papuga. Oczywiście przykrywa to pięknym słowem — wiara. Ze strachu przed życiem i własnymi problemami w końcu myśli, że brakowało mu wiary. Oczywiście nie w samego siebie, bo jest już tak od siebie oddalony — zwraca się więc do wszechmogącego boga. Wiara czyni z niego martwego człowieka, którzy przestał zadawać sobie pytania. Bóg jest teraz dla niego najważniejszy.

Kiedy człowiek po latach swojej kariery edukacyjnej jest z niej po prostu niezadowolony, wtedy pojawia się kościół, który oferuje świetny pakiet. Prawie za darmo. Ty uwierzysz, a my damy Ci płaszcz, pod którym będziesz bezpieczny. Oczywiście pakiet ma małą gwiazdeczkę — nigdy nie zwątpisz, nie zadasz już pytania, a spod płaszcza nie zobaczysz, ani nie będziesz czuł świata. Będzie Ci duszno i zaczniesz gnić. Nie będziesz widział już swojej rodziny. Zaczniesz uprawiać miłość już tylko pod płaszczem, tak żeby nikt nie widział.

Bo to jest klucz — tutaj łapie się ludzi — seks. Pożądanie — represjonuj swoje pożądanie, bądź męczennikiem i świętym. Nie korzystaj z życia, a pójdziesz do nieba. Kiedy 12 latek chce pocałować na szkolnej dyskotece najładniejszą koleżankę z klasy, to jest to najczystszy gest z jego strony. Dzieci nie mają perwersyjnych myśli. Potem jednak na lekcji religii dowiadują się, że to złe mieć erekcję na widok nagiej kobiety — oglądają więc je w domu, gdy są sami. Represja seksualności zrodziła świetny biznes — pornografię. Pożądanie to ogromna energia, dlatego edukacja i kościół wzięły się właśnie za nią. Dzisiaj człowiek „uspołeczniony" to przede wszystkim taki, który z góry wie (bez żadnego eksperymentu), że pójście do łóżka z inną kobietą to w ogóle piekło aż po święty grób. Seks nabiera u takiego człowieka niesamowitej, okaleczającej go siły. W całej tej rozpaczy dowiaduje się nagle — żyłem w grzechu — teraz tylko bóg!

Boga nie ma i najwyższy czas przestać być siusiumajtkiem z wielkim pluszowym misiem w niebie. Nie bez powodu mówi się „Jak trwoga to do boga" — ludzie ze strachu przed życiem zrobią wszystko. Będą zabijać w imię Pana. Palić na stosie zakonnice, które mają sny erotyczne.

Czemu nie mówią o tym w kościele — paliliśmy na stosie kobiety, które miały sny erotyczne. Ksiądz mówiący: „Moje drogie owieczki - paliliśmy kobiety. A teraz "W imię ojca i syna…", zresztą nie tylko! Mężczyzn, którzy nie chcieli uwierzyć w Pana, najpierw torturowaliśmy! Dzięki wspaniałej inkwizycji prawie cała Europa paliła ludzi na stosie! AMEN"

Na tym etapie, chciałbym już zwolnić. Zwolnić i wyjść poza racjonalizm. Ponieważ racjonalnie rzecz biorąc, cały kościół nie powinien istnieć i tyle. Tylko co wtedy z piekłem i niebem, które z taką fantazją wymyślali wszyscy święci? Co z romantyzmem, że można zginąć w imię Pana? Troszkę odwagi, wystarczy zrzucić z siebie płaszcz.

Życie to najpiękniejszy dar jaki mogliśmy otrzymać. Tańczmy i śpiewajmy. Grajmy muzykę. Patrzmy na drzewa, zwierzęta i ludzi z miłością i uśmiechem. Bądźmy sobą. Z pełną odwagą tego, że bycie sobą to maksymalna radość, ale też wrażliwość. To również cierpienie, ale już zupełnie inne. Bądźmy świadomi. Świadomość jest już poza racjonalizmem. Racjonalizm to logika, nazwy, tabliczki i słowniki. Są bardzo potrzebne, ale to nie jest życie. Życie ma wieczny puls i piękno, którego słowa nigdy nie zdołają wyrazić. Racjonalizm jest bezsilny, kiedy widzimy morze pierwszy raz od długiego czasu. Jest niczym, kiedy jesteśmy zakochani.
2010-04-12 01:01:05
jest troche racji, ale typ narzuca swoj sposob myslenia

ja bym raczej pogrubil ostatni akapit
2010-04-12 01:11:04
mowiac o czymkolwiek narzucasz swoj tok myslenia.. piszac tak sam go narzucasz i teraz ja narzucam swoj ... o to chodzi w dyskusjach .. wg mnie ma akurat calkowita racje w tym co napisal
2010-04-12 01:42:35
mowiac o czymkolwiek narzucasz swoj tok myslenia..

niby tak ale:

Oni już wiedzą — ich życie polega na tym, żeby pracować, mieć rodzinę, dzieci i być dobrym obywatelem, który po ślubie nie posmakuje już seksu z nikim innym. Dom, samochód, podatki. 50% rozwodów, przemoc w rodzinie i nieszczęśliwe związki. Płaczące dzieci.
w tym fragmencie wyczuwa się lekką pogardę do w.w "stylu" życia... jakby ono było złe tylko dlatego że autor tak myśli... autor krytykuje ludzi że nie potrafią sami myśleć przy czym oczekuje od nas myślenia tak jak on (mnięj wiecej;)

z fragmentami się zgadzam natomiast mam wrażenie jakby ten kto to napisał w jakiś sposób próbował się wytłumaczyć... on nie przestrzega zasad bo te zasady w jego mniemaniu są zabiciem indywidualności (przez władzę świecką i duchową)...
2010-04-12 01:58:33
dlatego nalezy zawsze uzywac zwrotow typu 'moim zdaniem'/'wydaje mi się'
2010-04-12 02:39:55
No ciekawy opis. Ale nie jakiś boski... ;-)

A co do tego: "on nie przestrzega zasad bo te zasady w jego mniemaniu są zabiciem indywidualności" trochę nie rozumiem tego stwierdzenia, jakich zasad nie przestrzega? zasad kościoła? czy zasad moralnych?

To zasadnicza kwestia która wyjątkowo często do osób wierzących nie dociera, to że niewierzący również mają zasady moralne, które na dodatek wyjątkowo często pokrywają się z więkoscią róznych lecz podobnych do siebie religii. (Islam niestety często jest wyjątkiem).
Również mogą czuć poczucie winy, nie związane z religijnymi przykazaniami jakiegokolwiek kościoła, tylko ze swoją filozofią. Emocje nie są zarezerwowane dla osób religijnych.

Dalej, wiadomo że religia tak jak każdy inny socjalny system/ustój, zabija indywidualność(róznorodność indywidualności), nic tu nie trzeba domniemywać. Jak wszycy będziemy 'równi' to nikt nie będzie inny. (wyższy czy też niższy). ;-) (ale i tak wiadomo że nie...)

Wg.mnie nasze życie składa się z ciągłego racjonalnego sprawdzania swojej wyobraźni, która jest podstawą do podejmowania (świadomych) wyborów.
Bóg jak wiele innych historii, właśnie w tej że wyobarźni powstał, i się rozwija... i upada.
Jednak... monoteizm... monogamia czy totalitaryzm (tak jak absolutne religie) zawsze są skazane na porażkę(r/ewolucję), jakie silne by nie były, bo ograniczają nasze wybory i ciekawość (i świadomość), ale na szczęscie zawsze znajdą się wyjątki (które poszerzają naszą/swoją wyobraźnie, wybierając coś innego)...
Świat jak i życie, na tych wyborach naturalnych (czy też intuicyjnych) się opiera. Przynajmniej wg.mnie. Tak jak "Natural Selection".

całe ciekawe, ale szczególnie od 5:40...

(edited)
2010-04-12 03:04:28
trochę nie rozumiem tego stwierdzenia, jakich zasad nie przestrzega? zasad kościoła? czy zasad moralnych?

no właśnie bardziej moralnych, jednak utożsamia je z kościelnymi by się "rozgrzeszyć" ;)
2010-04-12 08:23:51
Message deleted

2010-04-12 11:13:41
Nie czytałem całego, odniosę się więc do tego pogrubionego. Ja też jestem za tym, żeby to wyznać, ale inaczej. Nie "my" paliliśmy i nie "my" torturowaliśmy, tylko patologiczni hierarchowie dawnego Kościoła z mroków średniowiecza i innych epok które już dawno minęły i po których nie ma już w życiu Wspólnoty najmniejszego śladu. Dzisiaj już Kościołowi nie można za wiele zarzucić (księża-pedofile to indywidualne przypadki), a na pewno nie można zarzucić żadnych zbrodni na wiernych lub niewiernych.

edit: Dokończyłem lekturę i mogę się jeszcze do tego odnieść.

Tekst podobał mi się do momentu gdy padły słowa "Boga nie ma". To zdradza ograniczenie umysłowe tego mądrego racjonalisty. Jest tak ograniczony że musi to pokazać ludziom. To, że on nie wierzy, nie znaczy, że Boga nie ma. Ale przecież on wie najlepiej, skoro pozwala sobie na takie teksty ... Pewności nie ma nikt i tym samym autor się pogrąża. Tym bardziej, że wywnioskował to TYLKO na podstawie obserwacji organizacji Kościoła i wpływu chrześcijaństwa na życie. Zero tutaj odniesień do Chrystusa i w ogóle sensu religii. Została ona potraktowana jak jakieś KGB. I jeszcze jedno:

Życie to najpiękniejszy dar jaki mogliśmy otrzymać. Tańczmy i śpiewajmy. Grajmy muzykę. Patrzmy na drzewa, zwierzęta i ludzi z miłością i uśmiechem. Bądźmy sobą. Z pełną odwagą tego, że bycie sobą to maksymalna radość, ale też wrażliwość. To również cierpienie, ale już zupełnie inne. Bądźmy świadomi. Świadomość jest już poza racjonalizmem. Racjonalizm to logika, nazwy, tabliczki i słowniki. Są bardzo potrzebne, ale to nie jest życie. Życie ma wieczny puls i piękno, którego słowa nigdy nie zdołają wyrazić. Racjonalizm jest bezsilny, kiedy widzimy morze pierwszy raz od długiego czasu. Jest niczym, kiedy jesteśmy zakochani.

WSZYSTKO TO jest możliwe z głęboką wiarą w Jezusa. Można to pogodzić z byciem poprawnym chrześcijaninem. Autor po prostu chyba nie zna żadnych radosnych chrześcijan, jest nastawiony na fanatyków lub wierzących niepraktykujących. Próbuje się tłumaczyć, dlaczego nie chce mu się przestrzegać kręgosłupa moralnego w życiu. Naprawdę szkoda mi takich ludzi, kiedy pomyślę, jak bardzo muszą walić czołem kiedy umrą, a tu się okazuje że Bóg istnieje i czeka na wyjaśnienia.

(edited)
2010-04-12 12:45:30
niestety formuła ex catedra jest przekleństwem kościoła
gdyż nakazuje nie negować pewnych bulli papieskich które nakazywały mordować odstępców od wiary w zamian za zbawienie duszy począwszy od wczesnego średniowiecza skończywszy na konkordacie z Musolinim i Hitlerem do dziś żydzi czekają na słowo przepraszam za wielkie nieprawidłowości w czasie wojny względem kościoła k.
zastanawia mnie jedno że skoro wy katolicy odrzucacie średniowieczne praktyki mordów papiestwa za wiere to dlaczego zasłaniacie sie autorytetem 2 tys lat istnienia kościoła...
ale jako gorliwy obrońca tego misternego układu
oczywiście coś wymyślisz na obrone tego molocha
ale powiem ci cos nie mówie tego by się spierać tylko mówie by zwykły katolik mógł przejżeć
Bóg istnieje ale napewno nie w tabernaculum
2010-04-12 15:03:17
Oj Damian Damian...

Nie zakładaj z góry paru rzeczy, bo jednak wiele o mnie nie wiesz.

ale jako gorliwy obrońca tego misternego układu
oczywiście coś wymyślisz na obrone tego molocha


Nie będzie tak że wymyślę "coś", "cokolwiek", bo nie jestem fanatykiem i nie znajduję argumentów na siłę.

Osoby, które powołują się na autorytet 2000 lat są także trochę niekonsekwentne, faktycznie powinno się odjąć te lata kiedy Kościół nie spełniał swojej roli, np. czasy pornokracji. Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie tylko Kościół prześladował, ale i Kościół był prześladowany. Wystarczy wspomnieć czasy awiniońskiej niewoli papieży, kiedy król Francji praktycznie zniewolił Wspólnotę. Męczeństwo liczy się do autorytetu, nie przekreślajmy zatem zupełnie tamtych lat. Były złe i dobre strony, byli święci papieże i byli tacy, których Dante umieścił w Piekle w "Boskiej komedii".

Sprawa II Wojny jest tak kontrowersyjna, że wolę się do niej nie mieszać. Bardzo ciężko tutaj osądzać, tym bardziej że się nie żyło w tamtych czasach. Rozumiem bojaźń ówczesnego papieża. Wyobraź sobie, że gdyby nie poddał się woli nazistów to Hitler z pewnością wkroczyłby do Rzymu, zabrał wszystkich z Watykanu do obozów koncentracyjnych i rozwalił Bazylikę Św. Piotra, a może nawet rozkopałby groby papieży, a samego Piusa tak długo torturował, aż by poszedł mu na rękę. Nie każdy jest zdolny do oddania swojego życia za sprawę. Trzeba to zrozumieć, bo prawdopodobnie nikt z nas nigdy nie znajdzie się w takiej sytuacji bez wyjścia. Wg mnie oczywiście trzeba było bronić wiary tak długo jak było to możliwe, a gdyby naziści choćby Wspólnotę rozerwali, to przecież zeszłaby ona do podziemia i przetrwała w sercach ludzi, by się odrodzić później po zagładzie i mieć jeszcze większą siłę niż dzisiaj. W Ojcu Świętym zwyciężył jednak strach i trudno się temu dziwić.

Akurat zły przykład z tabernakulum. Można powiedzieć, że Boga nie ma w niektórych plebaniach. W tabernakulum natomiast jest na pewno, bo tak ustanowił Jezus Chrystus, najwyższy autorytet całej ludzkości. Nie mieszajmy się do dogmatów. Dywagować można w kwestiach bardziej ludzkich, mniej boskich.
2010-04-12 20:02:54
Mała poprawka = Jezus nie jest autorytetem całej ludzkości, lecz znacznej jej części.

Ostatnio zagłębiam się w buddyzm, a także baptyzm, zaczęła mnie ciekawić ta filozofia i jej podejście do życia. Jestem chrześcijaninem, lecz nie praktuję tego, głównie z powodów zniechęcających mnie do katolicyzmu, w którym zostałem ochrzczony.
Zniechęca mnie podejście Kościoła do ludzi. I ludzi w Kościele między sobą. Kościół coraz bardziej kojarzy mi się z propagandą i dennym kazaniem. Może dlatego, że od 3-4 lat nie było mnie na normalnej mszy. Zacząłem oglądać na żywo przez internet msze ze Stanów Zjednoczonych z kościołów baptystycznych z Kalifornii. Jest to o wiele lepsze niż sypianie w kościelnej ławie(tak jak to zwykle bywa). Widzę, że ci ludzie czują Boga, czują potrzebę Boga. Tam człowiek rozmawia z Bogiem, a nie odstukuje formułki (bo tak pasuje). Pastor nie wygłasza kazanie w postaci czytania Pisma Świętego i dwuzdaniowej analizy, kończącej się "Warto się nad tym zastanowić w domu".
Pastor mówi o Bogu, jak powinniśmy postępować i mówi to przez pryzmat życia codziennego, które codziennie widzi w przeciwieństwie do celibatu księży. Jaki jest sens chodzić na taki nonsens, jak nauki przedmałżeńskie prowadzone przez księdza. Przecież on nawet nie wie o co w tym chodzi. On ma książeczkę, wydrukowanej oczczywiście w katolickiej drukarni, z niej wyczytuje i mówi. Pastor w kościele baptystycznym mówi o życiu codziennym, a nie o tym, żeby się modlić dwa razy dziennie i nie popełniać grzechów. Pastor w kościele baptystycznym mówi o tym jak postępować w różnych sytuacjach, a nie o górnolotnych, nie mających nic wspólnego z rzeczywistością wydarzeniach. Może i to też jest swoiste pranie mózgu, ale wolałbym przyjsć do baptystycznego kościoła, pośpiewać do Boga, cieszyć się razem z ludźmi, a nie wejść do katolickiego kościoła głównie po to by dać na tacę i zostać zmierzony przez babcie z początku, bo za głośno mrugnąłem okiem. To weszło w fazę paranoi.