Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Subject: Religie

2010-04-12 20:02:54
Mała poprawka = Jezus nie jest autorytetem całej ludzkości, lecz znacznej jej części.

Ostatnio zagłębiam się w buddyzm, a także baptyzm, zaczęła mnie ciekawić ta filozofia i jej podejście do życia. Jestem chrześcijaninem, lecz nie praktuję tego, głównie z powodów zniechęcających mnie do katolicyzmu, w którym zostałem ochrzczony.
Zniechęca mnie podejście Kościoła do ludzi. I ludzi w Kościele między sobą. Kościół coraz bardziej kojarzy mi się z propagandą i dennym kazaniem. Może dlatego, że od 3-4 lat nie było mnie na normalnej mszy. Zacząłem oglądać na żywo przez internet msze ze Stanów Zjednoczonych z kościołów baptystycznych z Kalifornii. Jest to o wiele lepsze niż sypianie w kościelnej ławie(tak jak to zwykle bywa). Widzę, że ci ludzie czują Boga, czują potrzebę Boga. Tam człowiek rozmawia z Bogiem, a nie odstukuje formułki (bo tak pasuje). Pastor nie wygłasza kazanie w postaci czytania Pisma Świętego i dwuzdaniowej analizy, kończącej się "Warto się nad tym zastanowić w domu".
Pastor mówi o Bogu, jak powinniśmy postępować i mówi to przez pryzmat życia codziennego, które codziennie widzi w przeciwieństwie do celibatu księży. Jaki jest sens chodzić na taki nonsens, jak nauki przedmałżeńskie prowadzone przez księdza. Przecież on nawet nie wie o co w tym chodzi. On ma książeczkę, wydrukowanej oczczywiście w katolickiej drukarni, z niej wyczytuje i mówi. Pastor w kościele baptystycznym mówi o życiu codziennym, a nie o tym, żeby się modlić dwa razy dziennie i nie popełniać grzechów. Pastor w kościele baptystycznym mówi o tym jak postępować w różnych sytuacjach, a nie o górnolotnych, nie mających nic wspólnego z rzeczywistością wydarzeniach. Może i to też jest swoiste pranie mózgu, ale wolałbym przyjsć do baptystycznego kościoła, pośpiewać do Boga, cieszyć się razem z ludźmi, a nie wejść do katolickiego kościoła głównie po to by dać na tacę i zostać zmierzony przez babcie z początku, bo za głośno mrugnąłem okiem. To weszło w fazę paranoi.
2010-04-12 20:13:22
Tóż to hipokryzja, nie było cię na mszy świętej od 3 lat, ale Kościół kojarzy ci siez dennymi kazaniami itd. Tak mówi ktoś, kto nie zna prawd i teologii własnej Wiary, nikt nie rozumie do końca ofiary Mszy Świętej, bo to jest tajemnica naszej Wiary, jednak każdy PRAWDZIWY Katolik tą mszę przezywa, Przeistoczenie itd.
Dla ciebie to może formułka, dla mnie słowa , które oddają należną cześć Bogu.
On nie uczy cię o małżeństwie, on uczy jak być dobrym współmałżonkiem, jak postępować według archetypu Chrześcijanina. Ta „książeczka” jest pisana na podstawie Ewangelii ! Zesłanych nam przez samego Ojca poprzez Ducha Świętego !
KK nie jest sektą i nie mówi, „że masz wstawać rano prawą nogą, a nie lewą”, Bóg dał nam wolną wolę, przez to teksty które do nas płyną są czasem metaforyczne, jeżeli ktoś nie ptorafi ich odnieść do własnego życia, cóż ........

Paranoją jest to, co ty piszesz
2010-04-12 20:22:48
po sobotniej tragedii życie człowieka nie wierzącego w Boga musi być tragiczne
2010-04-12 21:20:55
Um, niby dlaczego?
2010-04-12 22:40:38
No wlasnie tez jestem ciekaw :)
2010-04-12 23:03:48
bo stało się coś strasznego, nawet nieralnego można powiedzieć i okazuje się że życie jest bardzo kruche i śmierć jest najwieksza pewnoscią a najwiekszą niepewnoscia jest godzina smierci, i zaczyanja sie zapewne zastanwiac co po smierci ? jak przyjdzie do mnie jutro ?:)

czyz nie ?:d
2010-04-12 23:04:44
Ja sie na ten temat zastanawialem juz wczesniej, takze niezbyt :)
2010-04-12 23:05:48
no ale teraz bardziej nasilone jest:)
moze nie w Twoim przypadku:) ale dzis spotkalem sie z kilkoma osobami ktore pisaly mi ze dzis sie zastanwialy o zyciu o po smierci :)
2010-04-12 23:34:45
qrde, jak bardzo człowiek niewierzący musi się bać śmierci...że co po życiu ziemskim idziesz dopiachu i to koniec? nie umiałbym życ z taka myślą.
2010-04-12 23:36:03
Twoj problem :) Ja sie bardziej niz swojej smierci boje smierci bliskich...
2010-04-12 23:36:59
Czy można bać się nieuniknionego?
2010-04-12 23:37:25
też sie boje śmierci bliskich...ale wierze, że po śmierci będę z nimi.
Ja wlasnie nie mam problemu, ateiści myśle maja wiekszy...
2010-04-12 23:40:38
Jak najbardziej mozna :) Moze nie tyle tego, ze kiedys umra - ciezko sie tego bac. Bardziej boje sie momentu w ktorym sie to stanie i zalu ktory mnie potem ogarnie...
2010-04-12 23:47:10
wiesz pewnie nie jedna starasz osobą będą w Twoim wieku mówiła/myślała to samo, a teraz codziennie klepie zdrowaśki w kościele:)
2010-04-12 23:50:17
też mi sie tak wydaje...
2010-04-12 23:51:13
Mozliwe, w koncu jak trwoga, to do Boga...ludzie maja w swojej naturze to, ze szukaja wsparacia i pomocy. W kwestiach tak ciezkich, wrecz beznadziejnych, nikt z ludzi nie jest im w stanie pomoc - dlatego zwracaja sie do istoty potezniejszej, nawet jesli wczesniej w nia nie wierzyli/watpili. Bo nic im nie szkodzi sprobowac, a moze im to pomoze, lub choc ukoi strach/bol....